Siemanko Hawryłowicze!
W tym roku w Wydawnictwo IX ukazała się powieść Radomir Darmiła "Świat bez świtu". W związku z tym, że autor ten jest dość wyjątkowy pod wieloma względami oraz tajemniczy, co sprawia, że robi się jeszcze bardziej interesująco poświęcił mi chwilę czasu i odpowiedział na pytania zadane w trakcie wywiadu. Zapraszam Was Panie i Panowie!
1. Kiedy uświadomił sobie Pan, że posiada dryg do pisania?
Nie pamiętam. Już w podstawówce chwalono mnie za umiejętność dobrego pisania. W którejś z pierwszych klas nauczycielka nieopatrznie w ramach zadania domowego poleciła nam stworzyć "zadanie z treścią". Podobno - ja tego nie pamiętam, ale tak opowiada mi matka - wysmarowałem w ramach pracy kilkustronicową historię o kowbojach. Te ciągłe pochwały jednak się na mnie zemściły, bo gdy postanowiłem w końcu spróbować sił w literaturze, byłem tak pewny siebie, że uznałem, że nie potrzebuję żadnych ćwiczeń ani porad. Ot, usiądę i pach, łupnę bestseller. No, może trochę przesadzam z tym bestsellerem i tą pewnością siebie, ale pierwszą rzeczą, którą musiałem sobie uświadomić jest to, że "dryg do pisania" to trochę za mało, by tworzyć powieści.
2. Co jako autor powiedziałby Pan o książce "Świat bez świtu"? Skąd wziął się na nią pomysł?
Chciałem napisać coś bez ukrytego dna, bez przesłań, coś lekkiego i rozrywkowego... Ale jakimś cudem do tekstu zakradł się ton nieco poważniejszy. W efekcie jest to powieść o tym, że za wszystko trzeba płacić, w ten czy inny sposób. Że nie ma łatwych zysków, nie ma nagród za nic. Że czasami trzeba coś poświęcić w imię większego dobra. Nie wiem czy to powinno pójść w wywiadzie: Jeżeli chodzi o pomysł na "Świat bez świtu", to chciałem odwrócić jakiś znany motyw. W większości fantasy drużyna bohaterów wyrusza, by uratować świat przed apokalipsą. Uznałem, że można by spróbować ten pomysł zmodyfikować i wtedy przypomniało mi się bardzo stare opowiadanie SF, nie pamiętam ani tytułu, ani autora: w tamtym utworze straszliwa katastrofa pozbawiła życia większość ludzkości, a ocaleli tylko ukryci w bunkrach bogacze. Jedna z postaci pod koniec tamtego opowiadania powiedziała, że tamta katastrofa była końcem świata: że Bóg zabrał wszystkich godnych ocalenia, biedaków itd, a ci, co pozostali - czyli ci wszyscy uprzywilejowani bogacze, wojskowi, politycy - tak naprawdę zostali potępieni. Oprócz tego przeżywałem wtedy okres ostrej depresji, ponieważ wysłałem dwie powieści do wydawców, i nie dostałem żadnej odpowiedzi. Postanowiłem wtedy, że spróbuję jeszcze raz, ale że tym razem napiszę coś lekkiego, przyjemnego, co się łatwo sprzeda. Fantasy i YA podobno sprzedają się dobrze, więc zacząłem planować fantasy dla młodych dorosłych. Napisałem kilkanaście stron i zorientowałem się, że wychodzi mi wprawdzie fantasy, ale chyba jednak mało "jangadultowe" i znacznie mroczniejsze, niż chciałem. Wróciłem do planowania, przedyskutowałem fabułę ze wspomnianym wcześniej znajomym-ratownikiem i w efekcie powstało coś, co zdecydowanie YA raczej nie jest.
3. Kiedy Pan tworzy nową książkę to dzieli się Pan jej treścią z kimś? Czy raczej zachowuje Pan ja dla siebie, a treść czytelnik poznaje dopiero po ukazaniu się książki?
Czasami przed napisaniem powieści dyskutuję o jej fabule z wybranymi znajomymi. W przypadku "Świat bez świtu" dużo rozmawiałem z pewnym znajomym ratownikiem (medycznym, nie literackim) który także próbuje sił jako pisarz. Później, po napisaniu, daję ją do przeczytaniu grupce beta-czytelników, a potem wypytuję ich, co zagrało, co nie. Wszyscy znajomi pisarze, których pytałem, postępują podobnie: mają swoich ulubionych, zaufanych beta-czytelników.
4. Czy ma Pan pomysły na kolejne książki? A może już oczekują na wydanie?
W wydawnictwie Genius Creations czekają na wydanie dwie moje powieści, jedna SF i jedna... ciężka do zakwalifikowania gatunkowego. Powiedzmy, że fantasy. Kolejna powieść została zarezerwowana przez Wydawnictwo IX . Od czterdziestu lat wymyślam historie, więc pomysłów mam mnóstwo, ale nie wszystkie się nadają na powieści. Często-gęsto wpadam na coś genialnego i potem sobie uświadamiam, że kiedyś czytałem coś podobnego, tylko o tym zapomniałem. Jeszcze częściej wpadam na pomysł i po kilku dniach okazuje się, że właśnie wyszła powieść oparta o identyczny motyw, albo powstał film. Ukułem nawet skrót PSTzMCz: "Przyjazny Spisek Telepatów z Maszyną Czasu", konspiracja ludzi, którzy kradną nam pomysły, cofają się w czasie o pół wieku i w oparciu o ukradzione pomysły tworzą dzieła, chichocząc przy tym złośliwie.
5. Znam przypadki, gdzie autorzy tworzą pod pseudonimami, ale także miałam okazję współpracować z autorem, którego nikt nigdy nie widział. Czy pomysł takiego tworzenia ma być oddzieleniem życia prywatnego od życia typowo literackiego?
Tak, ale tutaj chodzi także o google'a. Pracuję na uczelni. Chcę, by moi studenci guglając moje nazwisko znajdywali moje prace naukowe, a nie opowiadania. Z drugiej strony chciałbym też, by potencjalni czytelnicy nie musieli się przedzierać przez gąszcz artykułów, relacji z konferencji i tak dalej, zanim dowiedzą sie, co tam ten Darmiła jeszcze napisał. Oczywiście bardzo łatwo dowiedzieć się, jak naprawdę się nazywam, ale mimo wszystko takie rozdzielenie obu "karier", że to tak szumnie określę, daje sporo korzyści.
6. Czy zastanawiał się Pan nad tym, jaka będzie odpowiedź jeśli zostanie Pan zaproszony na konwent?
Tak, zastanawiałem się. Nie wiem, co bym odpowiedział. Jestem introwertykiem i odludkiem, tym większym, im jestem starszy. Na myśl o podróży robię się chory. Nie cierpię tłumów, hałasów, a moją ulubioną formą rozrywki jest zaszyć się z książką lub komputerem w pokoju. Wprawdzie po jednym spotkaniu moi znajomi z literackiego forum napisali, że łżę, że jaki tam ze mnie introwertyk, że gadałem jak najęty. No cóż, wtedy spotkaliśmy się w małym gronie i na dodatek samych znajomych. Na konwencie pewnie bym się skulił w kąciku i łypał dziko na przechodzących.
7. Kto jest dla Pana autorytetem literackim? Czy czyta Pan polskich autorów?
Tak, ale głównie fantastykę. Nie będę tutaj oryginalny i powiem, że najbardziej cenię Stanisława Lema. Lem potrafił tworzyć naprawdę przepiękne, malarskie wręcz obrazy, łącząc je z niesamowitymi, oryginalnymi pomysłami. Z zagranicznych pisarek uwielbiam Le Guin, bo chociaż czasami przynudza, chociaż czasami pisze rzeczy przeciętnie, to spod jej ręki wyszło też kilka rzeczy, których naprawdę mało który inny twórca (czy twórczyni) może przebić. Z polską fantastyką mam niestety ten problem, że gdy zacząłem pracować zawodowo, coraz mniej czytałem dla czystej rozrywki. W efekcie wiele podobno znakomitych powieści wydanych w ciągu ostatnich dwóch dekad nie znam. Do dzisiaj nie przeczytałem ani Grzędowicza, ani Dukaja. Dopiero niedawno zacząłem uzupełniać braki.
Panie Radomirze, dziękuję za ten czas, podczas którego nie rozmawialiśmy tylko o pytaniach, ale o szczerość i otwartość, która w Pańskim przypadku wywołała uśmiech na miej twarzy. Życzę powodzenia i trzymam kciuki za rozwój!
コメント