top of page

Tasha Suri - "Jaśminowy tron" recenzja

Siemanko Hawryłowicze! Przyszedł czas na nadrabianie zaległości, a nie będę ukrywała, że trochę ich się zebrało przez ostatni czas, żeby Wam nie skłamać, przez jakieś 2 lata, bo tyle walczyłam z samą sobą. Jak chcecie wiedzieć, co u mnie to ogólnie chyba ok, ale o tym poświęcę dla Was osobny post. Wróciłam do swojej macierzy, czyli wydawnictwa, które tak naprawdę pozwoliło mi rozwinąć moje recenzenckie skrzydła. I tym pięknym sposobem możecie dzisiaj za sprawą mojej recenzji trafić do pięknego kraju rozdartego wojną i zagrywkami politycznymi. Tak bardzo dobrze myślicie. Chodzi tutaj o książkę Tashy Suri z cyklu "Burning Kingdoms", czyli "Jaśminowy tron".

Co mnie skłoniło do namówienia wydawcy, żeby podarował mi ją i żebym mogła ją zrecenzować, oczywiście w pierwszej kolejności niesamowity wygląd, ale także wiadomość od samej Fabryki Słów, w której napisano: "Nadchodzi czas zmian. Czas, w którym odrzucone, nieme dotąd kobiety ośmielą się sięgnąć po własny los." I to mnie kupiło, bo jak można nie sięgnąć po książkę, w których występują silne kobiety.


I tym pięknym sposobem opowiem Wam troszkę o książce. Ahiranja - kraina pełna uroku, magii i piękna, w której życie toczyło się swoim normalnym nienagannym tempem zostaje zniewolona przez Cesarstwo Paridźatu. W tym momencie poznajemy naszą główną bohaterkę Pryję, która jest służącą na cesarskim dworze, jednak życie się komplikuje, kiedy zostaje ona odesłana, żeby służyć siostrze Cesarza. Okazuje się, że czeka ją tam wiele wyzwań. Jednak na jej drodze staje młoda kobieta uwięziona w zrujnowanej świątyni, gdzie odbywa swoją karę. Uznana za zdrajczynię i wygnana z Cesarstwa, gdzie pod czujnym okiem opiekuna pozostawiona sama sobie zostaje tak naprawdę skazana na pewną śmierć. Pryja postanawia zaryzykować i pomaga jej uciec. Okazuje się, że kobiety mają wiele wspólnego ze sobą i patrzą na świat podobnym spojrzeniem. Tym sposobem kobiety stawiają sobie pewien cel i starają się osiągnąć. Co nim jest? Czy dowiodą swojej siły? Czego o sobie w trakcie podróży się dowiedzą o sobie? I czy walka ze zniewoleniem pozwoli zmienić im własne losy? O tym wszystkim w pierwszym tomie powieści Tashy Suri.


Czy książka mi się podobała? Bardzo! Powieść opiera się tak naprawdę na całkowitym spojrzeniu dwóch bohaterek, które tak naprawdę zgoła odmienne, mają bardzo podobne charaktery, jednak w świecie i otaczającym świecie dostrzegają inne ważne detale, które pomagają im osiągnąć cel. Nie mamy tu nudnych opisów, które ciągną się przez wiele stronic, jednak nie będę ukrywała, że całą akcja toczy się swoim tempem, które jest w sam raz. Nie ma zaskoczeń, że nagle nasze bohaterki stają się superhero i niszczą złego Cesarza, który niewoli swoich poddanych. Akcja jest dość spokojna, ale dzięki sposobie przedstawiania historii i samych bohaterów przyjemnie spędzamy czas z powieścią.


Język, którym posługuje się autorka jest prosty i miły w odbiorze. Pomimo chwilowych trudności w odniesieniu do niektórych nazw bardzo szybko sobie je przyswoiłam i nie sprawiało mi to jakieś strasznej trudności. Co zasługuje na podziw to wspaniała indyjska kultura wpleciona w świat fantastyki, która sprawia, że czując zapach Indii unosimy się na latającym dywanie fantastyki, który ukazuje, że jeśli chce się zmienić świat to nie tylko trzeba o tym mówić, ale warto zakasać rękawy i stawić mu czoła. I tak jest w przypadku naszych dwóch bohaterek, które są nieustraszone i wiedzą czego pragną. I tym sposobem zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę, która zabierze każdego czytelnika w niesamowitą podróż pełną fantastyki i kobiet, które to nie słaba płeć :) A kolejnym ważnym i pięknym detalem jest wspaniały tłumacz Piotrek Kucharski, którego szanuję i uwielbiam jego tłumaczenia, no i oczywiście Paweł Zaręba, który zrobił cudne ilustracje <3


9 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page