Witajcie Hawryłowicze!
Dzisiaj odejdziemy od trochę standardowej fantastyki, której do tej pory mnóstwo było u mnie na stronie i tutaj na blogu. Dzięki współpracy z Wydawnictwem IX mam niezmierną okazję poznawać wspaniałe perełki. I tak jest za każdym razem. Jeszcze jak do tej pory nie zawiodłam się na żadnej książce wypuszczanej spod skrzydeł Krzyśka i jego ekipy.
Tym razem trafiłam nie na perełkę, tylko na przepiękny emerald, na którego ostrzyłam sobie pazurki od tamtego roku. Jednak Zoja uważa, że co się odwlecze to nie uciecze. I warto było poczekać. Chociaż przyznam się szczerze, że jej pierwszej książki jeszcze nie czytałam, ale po lekturze "Gangu..." obiecuję, że nadrobię i to mam nadzieję, że już niebawem.
Wiem rozpisałam się. Mowa tutaj o naszej królowej w zieleni, mordercza księżniczka, którą podziwiam za skrupulatność i podejście do wielu tematów. Wiktoria Król to wyjątkowa autorka, ponieważ tworzy literaturę faktu połączoną z true crime, która nie oszukujmy się potrafi przyprawić o dreszcz i gęsią skórkę. Chociaż nie jestem bojaźliwa, czytając jej powieść o gangu z Bethnal Green potrafiłam czuć obrzydzenie i strach. Ale o tym będzie dalej. Przejdźmy więc do treści!
Książka opisuje tak naprawdę wydarzenia, które miały miejsce w Anglii, w 1831 roku. Rozwój medycyny w tamtym czasie był dość ważny, ale sposoby zdobywania wiedzy niezbyt legalne. Autorka opisuje Przebieg rozprawy sądowej oraz przesłuchań "rezurekcjonistów" z dzielnicy Bethnal Green. Ogólnie za dużo nie opowiem, bo nie chcę zdradzać, ale to o czym tam jest napisane i z jaką łatwością osoby podchodzą do tematu śmierci i zabójstw jest po prostu porażające. Jednak wszystko w imię nauki, to krzywda się nie liczy. Nasi "bohaterowie" niezbyt dobrze kończą, wręcz tracą głowy z tego wszystkiego ;) Zachęcam Was do sięgnięcia po tę pozycję, jeśli interesujecie się literaturą faktu i Anglią z XIX wieku i oczywiście mordami na potęgę.
Czy książka mi się podobała?
Do tej pory zdarzyło mi się przeczytać kilka książek, które można zaliczyć do literatury faktu. Sięgając po Wiktorię Król wiedziałam, że może być mocno i krwiście. I się nie myliłam! Kiedy przeprowadzałam ankietę na swojej stronie na Facebooku zastanawiałam się czemu tak mało chętnych jest na tą pozycję. Jednak z tego miejsca Was uspokajam, że pomimo braku pociągu do XIX - wiecznej Anglii autorka zabrała mnie w całkiem creepy podróż, której nie żałuję.
Pani Król z precyzyjną dokładnością przyłożyła się do researchu i nie ukrywam bardzo mocno ją za to cenię, bo pisze o tym o czym chce i ponadto zgłębiła wiedze o tym. Wiktoria pisze prostym językiem, który nie miesza czytelnikowi w głowie, ale czasem miałam wrażenie, jakby stała mi nad uchem i pokazywała rzeczy jak osoba opowiadająca z kanału kryminalnego. Czy jest to wada? Oczywiście, że nie, jeżeli lubisz oczyma duszy swojej zaraz zobrazować sobie to, co czytasz. Jednak przypominam, że twórczość autorki jest dość niezwykła i creepy.
Z tego miejsca pragnę Wam samemu się przekonać do twórczości autorki, bo na bank sami przekonanie się, że jest to bardzo ciekawa podróż i zapoznanie się z czymś, czego do tej pory nie doświadczyliście. Dla mnie to jest kolejny etap w życiu literackim, gdzie otwieram się na nowe poznanie i przy okazji nowe doznania.
PS. Zdjęcia pobrane ze strony wydawcy.
Comments