top of page

Paweł Matuszek - "Zejście49" recenzja

Siemnako Hawryłowicze! W prawdzie premiera tej książki miała miejsce już jakąś chwilę temu, ja już dłuższy czas jestem po jej lekturze, jednak po chorobowym Zoja wraca na właściwe tory i stara się ogarniać wszystko. Jednak przez lenistwo i rozpasanie nie napisała recenzji książki spod znaku Wydawnictwa IX. Z twórczością Pawła Matuszka miałam okazję zapoznać się po raz pierwszy, pomimo iż uczestniczył w bardzo interesujących projektach, m.in. "Tarnowskie Góry Fantastycznie 2". "Sny nieumarłych" czy "Dziwne opowieści". Jednak to nie jedyny jego dorobek, bo ma na swoim koncie kilka ciekawie zapowiadających się książek, po które osobiście sięgnę, bo już w tym momencie wiem, że warto. Wydawnictwo IX im dłużej z nimi współpracuję, tym bardziej mnie zaskakuje. Bo takiej książki jak "Zejście49" się nie spodziewałam. To może trochę o fabule bez spojlerów ;)

Talim zbiera różne przedmioty na pustyniach planety Limes, a następnie sprzedaje je w Semonie. To dość ponure i zakurzone miasto, które pomimo wszechobecnej zaawansowanej technologii i tajemniczych lądowań, powoli pustoszeje. Mieszka tu jednak wielu nefów – niemal zdeklarowanych pracowników wpływowej firmy Nafastis. Codzienne zajęcia głównego bohatera przerywa Morla Voss, wojownik szukający swojego brata, co uświadamia Talimowi, że nie pamięta większości swojej przeszłości. I tak rozpoczyna się ekscytująca podróż nie tylko do utraconego wspomnienia, ale także do podstaw rzeczywistości. Czy książka mi się podobała? Twórczość Pawła jest czymś niezwykłym. Nie ukrywam, że "Zejście49" jest dość wymagającą książką, która wymaga od czytelnika skupienia i zagłębienia się w fabułę. Jeśli liczysz na miłą przeprawę po kosmicznych rubieżach, to niestety się możesz zawieść. Jednak literatura wciągająca i wymagająca w dzisiejszych czasach jest naprawdę rzadko spotykana, a nie ukrywam, że przeze mnie jest ona upragniona jak woda w bardzo gorący dzień. Matuszek w swej książce buduje świat i fabułę, w której w pierwszej chwili czujemy się nieswojo, gdyż w pewnych momentach trafiamy na zagwozdkę czy to teraz czy kiedyś. Jednak autor nie bez powodu stosuje taki zabieg. Próbuje czytelnikowi pokazać dysonans między tym, co miało miejsce, a jak to teraz wygląda. Do tego używa właśnie dwutorowej fabuły, ale też m.in. bohaterów ze znanych niektórym czytelnikom kaset VHS, które w obecnym czasie są zapomnianym reliktem. Książka mimo swej prostoty i całkowitego obnażenia prawdy o człowieku pozostawiła mi w głowie pytanie, które nawet autora zastanowiła: Czy człowiek z natury jest zły, czy raczej to zło zyskuje przez otaczający go świat, przez co się staje jak maszyna i przestaje zwracać uwagę na otaczające go negatywne rzeczy.

Podsumowując, już w tej chwili wiem, że nie jest to moja pierwsza i jedyna książka Pawła Matuszka, bo w jego twórczości znalazłam tego czego poszukiwałam - czyli dotknięcie tego, co jest w człowieku i co w nim ewoluuje. Mam nadzieję, że w pozostałych książkach tak jak w tej będę mogła dalej poszukiwać i tak niesamowicie przeżywać jak w przypadku "Zejścia49". A Wam ze szczerego serca polecam tę pozycję autora, który sam stwierdził, że powieść spod skrzydeł Wydawnictwa IX jest jedną z bardziej prostych i przystępnych pozycji, którą dość szybko można zrozumieć i trafić w samo sedno głównego przekazu. Dla mnie to był niesamowite przeżycie, które było swego rodzaju oczyszczeniem.

4 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page