top of page

Maksymilian Jakubiak - "Dziennik Sir Collina, czyli zapiski z podróży prawie rycerza" recenzja PRZEDPREMIEROWA!

Witajcie Kochani Hawryłowicze! tak jak obiecałam na swojej stronie na Facebooku wleci dzisiaj kilka ciekawych nowości. Pora poderwać się ze stagnacji i zacząć coś robić, chociaż nie ukrywam, że czasami bywa ciężko. Jednak pamiętajcie co Wam teraz napiszę - czasem trzeba mniej rozkminiać i gadać, a więcej robić, a z czasem wszystko się ułoży. Z polecenia swoich dobrych znajomych dostałam namiar na nowego i młodego autora, a jak zapewne wiecie i pamiętacie to Ciocia Zoja z radością na progu fantastyki zawsze wita debiutantów. I teraz ta myśl: "Ale jak to?! Przecież oni nic nie robią nowego, tylko powielają znane już schematy!". I w tym momencie większość z Was zaskoczę, bo zgadza się, że tworzone są niby nowe książki, ale niestety powielają one schematy. I to niestety w naszej rodzimej literaturze zaczyna być bolączką, ale jednak zdarzają się takie cukierki p które warto sięgać. A jak jeszcze słyszę o książce z polecenia no to grzechem byłoby nie skorzystać. I tym oto właśnie sposobem natrafiłam na Maksymiliana Jakubiaka. I w tym miejscu pora jest zabrać Was w świat jego książki.


Wyobraź sobie wielodzietną rodzinę, w której ojciec jest słynnym Panem nadmorskiego miasta, od wielu lat zasłużonym w walce ze "skośnookimi" wrogami państwa, gdzie dwanaścioro dzieci jest mu bezwzględnie posłusznym i oddanym. W dzień siódmych urodzin dwunastego syna Lorda Teodryka Mac Scalona - Collina okazuje się, że ojciec dla niego ma ułożony plan na życie. Zabiera on chłopca na wspólną rozmowę podczas której zdradza mu swoje zamiary wobec niego. Jednak Collin pełen obaw stawia się ojcu i mówi mu, że od zawsze pragnął zostać rycerzem. Lord ku zaskoczeniu swojego dziecka przychyla się do jego prośby i postanawia oddać go w ręce Zakonu rycerzy Żywiciela. I właśnie tym miejscu zaczyna się cała przygoda naszego głównego bohatera "sir" Collina, który przez nauki, wieloletnią i krwawą wojnę musi stawić czoło wielu niedogodnościom. Serce młodzieńca niestety często bywa owładnięte i sparaliżowane strachem, lecz chce zasłużyć się tak samo jak jego przodkowie, ojciec i bracia. W zakonie odnajduje brakujące elementy swojej duszy i odwagi, które z chłystka robią dzielnego Brata "Sir" Mac Scalona. Ale o tym, co go spotkało i dlaczego to musicie sięgnąć koniecznie po książkę Maksymiliana. Jak mi się podobała książka? Nie będę Wam ściemniać, że po usłyszeniu tematyki książki nie była mi ona bliska sercu, jednak książki debiutantów uwielbiam nade wszystko. Ta czystość i nie zmącony umysł pełen pięknych rzeczy i pomysłów - słowem bajka. I właśnie autor zabiera nas w taką wyprawę. Najbardziej podoba mi się, że książka jest pisana z perspektywy głównego bohatera. To on swoimi oczami pokazuje nam to, co on odczuwał, w ten właśnie też sposób autor pokazuje nam, że chodź stań się tak jak ja Sir Collinem i wstąp razem z nami do Zakonu. Tak właśnie to jest część tej magii. Kolejna rzecz, która sprawia, że "Dziennik..." jest naprawdę miłą wyprawą to fakt, że pisany jest prostym i konkretnym językiem. Maksymilian w swym utworze nie używa trudnych i skomplikowanych nazw, co można ocenić już po samym początku książki. Potwierdzeniem na to jest też między innymi mapka, na której nie uświadczymy trudnych nazw rodem z powieści tolkienowskich. Następna rzecz, która jest dla mnie ważna jako dla zwykłej i szarej osoby - szacunek do członków rodziny! I w tym miejscu może być to dla Was zaskakujące, bo tak jak oczywistym jest, że imiona i tytuły piszemy z wielkich liter, tak autor w swej powieści pokazuje szacunek i oddanie głównego bohatera względem ojca i matki, bo właśnie te słowa pisane są z wielkiej litery. Czy to żart? Nic z tych rzeczy. Właśnie takimi drobnymi i może mało znaczącymi gestami przedstawia też charakter postaci. Nie pisze rozwlekłych historii o tym jak to Collin poszedł i spełniał rozkazy ojca, któremu chciał się przypodobać. Autor wskazuje nam czytelnikom to, że cokolwiek najbliżsi nie zrobili i tak będą mieli zawsze szczególne miejsce w jego życiu i sercu.

Jest wiele takich miłych i zaskakujących rzeczy w "Dzienniku...", ale jak Wam tutaj wszystko zdradzę, to po co mielibyście sięgać po tę pozycję? Jeśli lubisz podróże, magię, walki, krew, miecze, szukanie samego siebie i braci zakonnych, którzy okazują się być drugą rodziną to ta pozycja jest koniecznie dla Ciebie. No chyba, że jesteś jak ja i liczysz na bardzo dobrą polecajkę to ja z tego miejsca Wam wszystkim polecam i zachęcam do czytania naszych rodzimych autorów, bo po prostu warto! A Tobie drogi Maksymilianie życzę powodzenia i mam nadzieję, że nie będzie to Twoja jedyna książka, po którą będę mogła sięgnąć!

47 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page